Zakończenie mojej recenzji takim negatywnym akcentem byłoby niesprawiedliwe wobec twórców tej mimo wszystko dobrej produkcji. Na sam finał zostawiłem ten jej aspekt, który przynajmniej mi najbardziej przypadł do gustu, a mianowicie możliwości, jakie niosło za sobą autentyczne sprawowanie władzy nad państwem. Jeśli brzmi to niejasno, mogę sprecyzować - otóż na losy prowadzonej przez nas wojny nie wpływały jedynie nasze decyzje na polu bitwy, pieczę sprawowaliśmy nad całym państwem i musieliśmy liczyć się z jego obywatelami. Podczas kampanii można było mieć do czynienia z ambasadorami każdej z zarządzanych przez nas racji, dopasowanych do fantastycznych realiów gry. Spotykaliśmy więc zagorzałe, kapitalistyczne krasnoludy, lewicowe elfy, religijnych nieumarłych, postępowe jaszczury oraz impy, a każdy z nich miał wobec nas własne żądania, mniej lub bardziej pokrywające się z naszymi planami. W tym miejscu muszę przyznać, że twórcom tej gry parodiowanie współczesnych konfliktów na tle gospodarczym i światopoglądowym wyszło wręcz idealnie, dopełniając satyrycznego charakteru tego wątku poprzez osadzenie stereotypowych polityków w rolach wyimaginowanych stworzeń. Pochwalić muszę ich również za względny obiektywizm i brak narzucania własnych przekonań na gracza, co obecnie często ma miejsce w tej branży.
Tagi wpisu: Divinity Dragon Commander, recenzja.
Dodaj komentarz