Divinity Original Sin część trzecia

Divinity Original Sin część trzecia

Interakcja z otaczającym nas światem, na jaki pozwala graczowi Divinity: Original Sin jest wręcz niewiarygodna, a wiele elementów zawartej w grze rozgrywki w dużej mierze na tych oddziaływaniach i mechanikach się opiera. Jeśli twoja postać ma wystarczająco dużo siły, może podnieść stojąco w ciemnym zaułku beczkę z olejem, aby następnie dodać ją do swojego ekwipunku i umieścić na polu walki między szeregami wroga, w celu wysadzenia ich razem z tym ładunkiem w powietrze, pozostawiając jedynie rozległy krater. Jeśli akurat nie jesteś w stanie zdobyć tej niebezpiecznej substancji, warto rozważyć nawet użycie zwykłej beczki z wodą. Jeśli udałoby ci się rozlać ją pod nogami przeciwników, możesz zamrozić ją, sprawiając, że każdy ich ruch jest ryzykiem wywrócenia się na niepewnej powierzchni, porazić piorunem, jeśli w twojej drużynie jest czarodziej, bądź cisnąć w nią kulą ognia, a następnie błyskawicą, co poskutkuje wyładowaniem elektrycznym ogłuszającym przeciwników przez dostatecznie długi czas, aby sobie z nimi poradzić.

Divinity Original Sin część druga

Divinity Original Sin część druga

W tym momencie należy zadać sobie w końcu pewne pytanie. Czemu taka niepozorna produkcja, jak Divnity: Original Sin, zawdzięcza swój sukces, oraz w jaki sposób wybija się na tle dosyć groźnej konkurencji? Stwierdzenie, że odpowiedź jest prosta, byłoby przesadą, jednak do najtrudniejszych ona również nie należy. Zatem gra ta jest RPG, jednak nie takim, do jakich przyzwyczaiły nas ostatnie, popularne tytuły. Nie znajdziemy tu przepakowanego akcją i elementami FPS dziwadła, ale powrót do korzeni tego gatunku o jednej z najdłuższych wśród gier, nie tylko komputerowych, tradycji. Odgrywamy tu rolę w najbardziej trafnym rozumieniu tego stwierdzenia. Świat jest otwarty, pełen rozmownych mieszczan chętnych zarówno do pogawędki jak i małego handlu. Oferować tu możemy nie tylko złoto, ale również przedmioty, które znajdują się w naszym ekwipunku. Świecące monety stanowią jedynie dodatkową, łatwą do przenoszenia walutę, za pomocą której możemy podać bardziej sprecyzowaną cenę, gdyby zabrakło nam kilku groszy na towar, który chcemy akurat nabyć.

Starbound część szósta

Starbound część szósta

W ramach ciekawostki można powiedzieć, że Starbound ma w sobie wiele w pełni działających a jednocześnie świetnych funkcji, których nie da się w normalny sposób uruchomić. Oprócz ton niezaimplementowanych rodzajów broni możemy poprzez komendy administratora uruchomić na przykład kolorowanie swojego stroju, dzięki czemu możemy stworzyć niemal każdy przedmiot dostępny w grze w wybranym przez nas kolorze. Gdyby funkcja ta ujrzała kiedyś światło dzienne to z pewnością wielu graczy byłoby uradowanych możliwością dalszej personalizacji swojego bohatera. Martwi mnie również to, że dużo wysiłku kładzie się na wsparcie dla modyfikacji zamiast własnoręcznie dodawać niektóre mechaniki do gry. Twórcy tego tytułu chcą chyba brać przykład od większych studiów, jednak wykorzystywanie graczy do tworzenia zawartości działa jedynie w przypadku większych produkcji o większej ilości fanów, którzy mogliby zająć się programowaniem i czuć się w jakiś sposób docenionym za swoje w każdym razie charytatywne wysiłki.

Divinity Original Sin

Divinity Original Sin

Jakiś czas temu zaczęto prowadzić kampanię zbiórki pieniędzy w ramach przedsprzedaży Divinity: Original Sin. Działało to w ten sposób, że ludzie po przedstawieniu im wizji gry przekazywali swoje pieniądze aby zrealizować dzieło niewielkiego studia, w zamian obiecano im rozmaite bonusy, własną inwencję oraz rzecz jasna kopię produktu, gdy ten ujrzy światło dzienne. Związane z tym było pewne ryzyko, bowiem jeśli nie udałoby się zebrać minimalnych środków, przewidzianych na najbardziej podstawowe wymagania, to tytuł ten nigdy nawet nie ujrzałby światła dziennego a ludzie, nawet ci, którzy wydali kilka tysięcy w ramach wsparcia projektu nie otrzymaliby jakichkolwiek zwrotów, pozostawiając ich nie tylko bez obiecanej rozrywki ale również ich własnych pieniędzy. Całe szczęście nie stało się to tym razem, a przedsięwzięcie zostało ufundowane, nawet ze sporą nadwyżką pozwalającą na kilka dodatkowych usprawnień, większej ilości zawartości pokroju przedmiotów, przeciwników czy lokacji oraz ogólną dbałość o szczegóły.

Starbound część czwarta

Starbound część czwarta

Niesamowicie zasmucił mnie fakt, że wiele z obiecanych funkcji Starbound nie miało żadnego przełożenia w produkcie, który otrzymaliśmy. Obiecano losowe zadanie zlecane przez NPC, dowolne, zależne od gracza przekształcanie powierzchni planety, zaawansowane, ciekawe walki z bossami, nieliniowy postęp i różnorodne środowiska. W pierwszej wersji tej gry na próżno było tych cech szukać, wszystko różniło się jedynie oprawą graficzną, a dostępne mechaniki były tak przewidywalne i sztuczne, jak tylko można sobie wyobrazić. Najgorsze w tym wszystkim było to, że wszystkie listy zaplanowanej zawartości w jakiś magiczny sposób zniknęły z oficjalnej strony gry, a aktualizacje z miesiące na miesiąc stawały się rzadsze i mniej znaczące, w końcu przestano dodawać nowe rzeczy do gry, a nowe wersje były podpisane jako naprawianie błędów, bez podania szczegółów. Nic dziwnego że osoby, które zakupiły Starbound zaczęły martwić się, że wchodzące na rynek studio postanowiło wszystkich oszukać, zostawiając z niedokończoną grą i znikając gdzieś na zawsze.

« Poprzednie artykuły Kolejne artykuły »